Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 26 grudnia 2025 00:18
Reklama
Reklama

Im gorzej, tym... lepiej? Korona, na półmetku, zaskoczyła wszystkich

Miała być spektakularna porażka, a tymczasem Korona Kielce zapisuje złotymi zgłoskami kolejne karty w historii klubu. Gdyby przed startem sezonu ktoś typował, że Żółto-czerwoni będą zajmować czwarte miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy, po połowie rundy zasadniczej, większość pukałaby się w czoło. Kielczanie znów jednak zagrali na nosie tzw. „ekspertom” i pokazują, że skreślono ich zbyt wcześnie. Przed sezonem, podobnie jak to bywało co roku, Korona Kielce była przez ekspertów typowana jako główny kandydat do spadku. Tym razem obawy wydawały się jak najbardziej zasadne. Pierwszym powodem mogła być decyzja o tym, że w nowym sezonie klubu nie poprowadzi Maciej Bartoszek. Bartoszek, po zakończeniu sezonu w Koronie pozostawał bezrobotny do września tego roku, gdy na jego zatrudnienie zdecydował się Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Zwolnienie szkoleniowca, który awansował ze Złocisto-krwistymi do pierwszej ósemki sprawiło, że w szatni pojawiły się minorowe nastroje. Nowym trenerem został Włoch Gino Lettieri, który w swoim dorobku miał zarówno awans do 2. Bundesligi, jak i spadek z trzeciego poziomu rozgrywkowego. Szkoleniowiec nie miał zbyt dobrego początku w klubie. Oliwy do ognia dolewały doniesienia o rzekomym, złym traktowaniu polskich zawodników, a także o „aferze klapkowej”. Po niej doszło do spotkania władz klubu z drużyną, ale wydawało się, że nadal niewiele brakuje by bomba wybuchła. Po rozpoczęciu docelowego okresu przygotowawczego o problemach słychać było coraz mniej. Nastroje nadal jednak były dalekie od ideału. Sytuacji nie poprawiał też fakt, że w szatni królował mało lubiany przez Polaków, język niemiecki. Choć na początku rundy brakowało jeszcze zgrania, to widać było, że zmiany, które zaszły w Koronie nie były przypadkowe. Pierwszy mecz kielczanie co prawda przegrali, ale już w 2. kolejce postawili się mistrzom Polski i zremisowali na Łazienkowskiej 1:1. Złocisto-krwiści później systematycznie punktowali. Brakowało jednak skuteczności, co zadecydowało np. o porażce z Piastem Gliwice. Kluczowym momentem, decydującym o poprawieniu nastrojów w szatni było zwycięstwo 1:0 z Wisłą Kraków w Pucharze Polski. Korona wygrała mimo, że przez większość meczu i dogrywkę grała w dziesiątkę. Kilka dni później Korona znów pokonała Wisłę, tym razem 2:1. Po tym spotkaniu Gino Lettieri powiedział, że to był najlepszy, dotychczasowy mecz kielczan pod jego wodzą. Później był remis 0:0 z Pogonią, 2:0 z Wisłą Płock i szalony mecz w Zabrzu, gdzie kielczanie przegrywali już 3:1 by zremisować 3:3. Tydzień później Korona pojechała do Gdańska, gdzie pokonała faworyzowaną Lechię aż 5:0. W 15. kolejce zaś wyższość Złocisto-krwistych musiał uznać Śląsk Wrocław. Do tego należy oczywiście dodać zwycięstwo 1:0 na trudnym terenie w Lubinie w 1/4 finału Pucharu Polski. Gdyby przed sezonem ktoś powiedział, że Korona będzie w czołowej czwórce Lotto Ekstraklasy, większość pukałaby się w czoło. W tak dobrą formę zespołu mało kto wierzył. Dziś eksperci piłkarscy w Polsce biją się pierś, a grę kielczan docenił chociażby prezes PZPN Zbigniew Boniek. Co ciekawe, trener Lettieri studzi te hurraoptymistyczne nastroje, przekonując, że kielczanie jeszcze lepiej mogą prezentować się po przerwie zimowej. Do niej jednak jeszcze kilka tygodni. Jedyną bolączką Złocisto-krwistych może być dziś frekwencja na meczach domowych. Miejmy nadzieję, że zmieni się to od najbliższego spotkania na Kolporter Arenie. 25 listopada Korona podejmie na własnym boisku Legię Warszawa. Ostatnio, gdy rywalem byli Wojskowi, stadion przy ul. Ściegiennego zapełnił się do ostatniego miejsca. Oby było tak i tym razem.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
ZGŁOŚ INTERWENCJĘ

Masz temat? Napisz do nas!

Reklama
Reklama
Reklama