Żółta kartka - Korona Kielce: Daniel Bąk, Rafał Mamla, Hubert Zwoźny. Raków Częstochowa: Adriano Amorim.
Sędzia: Wojciech Myć (Lublin). Widzów: 14 127.
Korona Kielce: Rafał Mamla - Miłosz Trojak, Piotr Malarczyk (4. Konstantinos Sotiriou), Pau Resta - Wiktor Długosz (64. Hubert Zwoźny), Miłosz Strzeboński (64. Marcus Godinho), Wojciech Kamiński, Marcel Pięczek - Dawid Błanik, Jewgienij Szykawka (64. Daniel Bąk), Mariusz Fornalczyk (77. Adam Chojecki).
Raków Częstochowa: Kacper Trelowski - Fran Tudor, Zoran Arsenic, Stratos Svarnas - Erick Otieno (63. Jean Carlos Silva), Gustav Berggren, Władysław Koczerhin (80. Peter Barath), Adriano Amorim (74. Srdan Plavsic) - Jesus Diaz (74. Ivi Lopez), Jonatan Braut Brunes, Patryk Makuch (63. Leonardo Rocha).
Sobotnie spotkanie miało duży ciężar gatunkowy przede wszystkim dla gości. Raków wciąż walczy o mistrzostwo Polski, a Korona utrzymanie zapewniła sobie już kilka tygodni temu. Sytuację gospodarzy pogarszał fakt, że wystąpili w tym meczu mocno osłabieni, bez kilku kluczowych zawodników. Dodatkowo za kartki pauzował hiszpański pomocnik Nono.
W zespole gospodarzy przez pierwsze 4 minuty zagrał Piotr Malarczyk. 33-letni piłkarz zakończył w ten sposób swoją piłkarską karierę. W pierwszym zespole Korony zagrał w 231 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach, zdobywając 13 bramek. W ekstraklasie wystąpił w sumie w 251 meczach (w Koronie - 190, Cracovii – 36 i Piaście Gliwice - 25). Strzelił 14 goli. Występował również w angielskich klubach Ipswich Town i Southend United. Kieleccy fani zgotowali piłkarzowi ogromną owację. Kiedy schodził z boiska, zawodnicy obu drużyn utworzyli specjalny szpaler.
Sześć minut później gospodarze mogli objąć prowadzenie. Po efektownym rajdzie Mariusz Fornalczyk podał do znajdującego się w polu karnym rywali Jewgienija Szykawki, ale Białorusina uprzedził Stratos Svarnas. Kolejna akcja gospodarzy zakończyła się już golem. Wiktor Długosz, były zawodnik zespołu z Częstochowy, wpadł w „szesnastkę” Rakowa i precyzyjnym uderzeniem nie dał żadnych szans Kacprowi Trelowskiemu na skuteczną interwencję.
Goście ruszyli do odrabiania strat. W dobrej sytuacji do oddania strzału znalazł się Patryk Makuch, ale uderzenie napastnika Rakowa w ostatniej chwili zablokował Konstantinos Soteriou, który wszedł na boisko za Malarczyka. Później szczęścia próbował Adriano Amorim, ale potężne uderzenie z dystansu Brazylijczyka było niecelne. Po chwili spotkanie zostało przerwane na kilka minut, po odpaleniu rac przez kibiców Korony. Akcje wicelidera tabeli były coraz groźniejsze. Kolejny raz pod polem karnym Korony groźnie było po strzale Jesusa Diaza, ale i ta próba była nieskuteczna.
Raków uzyskał sporą przewagę, ale musiał uważać na kontry gospodarzy. Po jednej z nich uderzenie Dawida Błanika na rzut rożny wybił Trelowski. W 37. minucie bliski doprowadzenia do wyrównania był Amorim, ale piłka minęła słupek bramki Rafała Mamli. Już w doliczonym czasie gry kielczanie mogli zadać drugi cios. Po świetnym podaniu Szykawki, Długosz znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Rakowa, ale uderzył bardzo niecelnie. Niewykorzystana sytuacja mogła się zemścić na Koronie cztery minuty później. Goście niekonwencjonalnie rozegrali rzut wolny. Piłka trafiła do Diaza, ale ten z kilku metrów fatalnie przestrzelił.
Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy zaatakowali kielczanie. Długosz w polu karnym przeciwnika wycofał piłkę do Błanika, ale pomocnik Korony nie trafił w światło bramki. Goście długo nie mogli sforsować obrony kielczan, ale pomógł im w tym Miłosz Strzeboński, który we własnym polu karnym sfaulował Amorima. Sędzia Wojciech Myć podyktował rzut karny, którego pewnie na bramkę zamienił Jonatan Brunes. Już kilka minut później piłkarze trenera Jacka Zielińskiego mogli odzyskać prowadzenie, ale Trelowski uratował swoją drużynę broniąc strzał oddany z kilku metrów. Odpowiedź częstochowian był natychmiastowa, ale tym razem Mamla popisał się kapitalną interwencją, broniąc strzał Brunesa.
Zespół Papszuna osiągnął dużą przewagę, momentami zamykając Koronę na ich połowie. W 74. minucie na murawie zrobiło się bardzo nerwowo, bo gospodarze domagali się karnego. Ich zdaniem w „szesnastce” zespołu z Częstochowy faulowany był Marcel Pięczek, ale sędzia nakazał grać dalej. Ostatnie minuty meczu to oblężenie bramki Korony. Kielczanie bronili się bardzo ofiarnie i momentami szczęśliwie.
Korona dowiozła remis do końca. Raków zdobywając w Kielcach tylko punkt, mocno oddalił się od mistrzostwa Polski.
Po meczu Korona Kielce – Raków Częstochowa (1:1) powiedzieli:
Marek Papszun (trener Rakowa): „Musimy zaakceptować ten remis, który na tę chwilę daje nam pozycję lidera tabeli. Pierwsza połowa taka trochę nie w naszym stylu, bo słabo kontrolowaliśmy fazy przejściowe. Nie byliśmy należycie agresywni, stąd dwie sytuacje przeciwnika, w tym jedna bramka po naszych szkolnych błędach, które nam się na co dzień nie zdarzają. O to miałem zastrzeżenia do zespołu i skorygowaliśmy to w drugiej połowie. Oddaliśmy 19 strzałów z dobrych pozycji, ale poza rzutem karnym nie strzeliliśmy bramki. Widać było, że w tej ostatniej fazie ataku byliśmy nerwowi.
- W kilku sytuacjach powinniśmy zachować się lepiej, wyjść na korzystniejszą pozycję, bo przeciwnik już bardzo mocno bronił się w polu karnym. Nasza jakość wykończenia akcji była dzisiaj na niskim poziomie, ale mimo wszystko uważam, że zagraliśmy niezły mecz. Wracamy do Częstochowy z jednym punktem. Fajnie, że daliśmy sobie szansę gry o mistrzostwo Polski do ostatniej kolejki. Będziemy walczyć, bo i tak wszystko rozstrzygnie się za tydzień".
Jacek Zieliński (trener Korony): „Trzeba bardzo szanować ten punkt, bo rzeczywiście przeżywaliśmy bardzo ciężkie chwile, szczególnie w drugiej połowie, ale wybroniliśmy się. Duże słowa uznania dla chłopaków. W pierwszej połowie mieliśmy szanse na podwyższenie wyniku, ale niestety nie wykorzystaliśmy tego. W drugiej już niestety zabrakło nam trochę jakości, bo te zmiany były też wymuszone urazami. Nie mieliśmy za bardzo już w końcówce kim straszyć Rakowa, więc szanuję ten punkt. Dodajemy go do swojego dorobku i jest szansa jeszcze w ostatnim meczu powalczyć o coś więcej.
- Mecz bardzo trudny, bo graliśmy w końcu z kandydatem do tytułu mistrzowskiego. Zagraliśmy bardzo dobrze w obronie, szczególnie w obronie pola karnego. Koniec wieńczy dzieło, mamy punkt, kończymy ten sezon na własnym boisku remisem z kandydatem na mistrza. Myślę więc, że to niezłe zakończenie tej rundy wiosennej w Kielcach”.
Janusz Majewski (PAP)












Napisz komentarz
Komentarze