W meczu dwóch drużyn, których kibice nie darzą się zbytnią sympatią, a to delikatne określenie, Korona pokonała Radomiaka 3:0, odnosząc pierwsze zwycięstwo w sezonie.
- Bardzo się cieszymy z tej okazałej wygranej, odniesionej w meczu z dużym podtekstem i z bardzo dużym gatunkiem emocjonalnym dla całej społeczności kieleckiej. Bardzo długo czekaliśmy na te trzy punkty, ale wreszcie przełamaliśmy się i pokazaliśmy, że mamy naprawdę dobry zespół – powiedział po meczu Zieliński.
Dodał, że zwycięstwo jego drużyny było jak najbardziej zasłużone. Zaznaczył, że pierwsza połowa przebiegała „zdecydowanie pod kontrolą” jego zespołu. – Już wtedy mogliśmy „dobić” Radomiaka. Natomiast w drugiej połowie pozwoliliśmy im pograć i postraszyć nas. Ale koniec wieńczy dzieło. Strzeliliśmy trzecią bramkę, grając już spokojnie do końca – chwalił swoich podopiecznych doświadczony szkoleniowiec.
Zieliński podkreślił, że jego zawodnicy „wytrzymali ciśnienie”, grając „dużymi fragmentami z chłodną głową”. Tonował jednak trochę radosne nastroje. – Zrobiliśmy dopiero pierwszy krok, teraz będziemy chcieli postawić kolejne – powiedział.
W zgoła odmiennym nastroju był trener Radomiaka, który poniósł pierwszą porażkę w tym sezonie. Joao Henriques przyznał, że jego zespół źle wszedł w mecz, a później doszły do tego błędy sędziego. Miał na myśli zwłaszcza rzut karny w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, po którym Dawid Błanik zdobył drugą bramkę dla Korony. Został on podyktowany za faul bramkarza Filipa Majchrowicza na Nono.
- Jeśli sędzia (Paweł Raczkowski – PAP) podchodzi do wozu VAR i spędza tam bodajże pięć minut, to znaczy, że ta sytuacja nie jest klarowna. Gdyby tak było, to na podjęcie decyzji wystarczyłoby 30 sekund. Moim zdaniem w polu karnym, gdzie sytuacje zmieniają się bardzo dynamicznie, takie „jedenastki” nie powinny być gwizdane. Ten karny też nie powinien być podyktowany – mówił Henriques.
Dodał, że w drugiej połowie zespół z Radomia zagrał zdecydowanie lepiej i już na początku tej części gry mógł zdobyć bramkę. Najlepszej sytuacji nie wykorzystał wtedy Jan Grzesik, po którego „główce” piłka trafiła w słupek. Trener Radomiaka podkreślił, że zdobyty gol mógłby odmienić losy meczu.
Zaznaczył, że porażka nie wynikała z braku motywacji, ale z niedostatków taktycznych i technicznych, określając mecz jako "zły dzień" dla jego drużyny. Dodał, że jego podopieczni muszą zrobić wszystko, aby w następnych spotkaniach zaprezentować się z dużo lepszej strony.
W następnej kolejce Korona 17 sierpnia na wyjeździe zagra z Lechem Poznań, a dzień później Radomiak podejmie na własnym boisku Jagiellonię Białystok. (PAP)
maj/ cegl/












Napisz komentarz
Komentarze