Po dwóch tygodniach przerwy na boiska wrócili piłkarze T-Mobile Ekstraklasy. W dwóch grupach rozpoczęła się walka na śmierć i życie. Kwestie mistrzostwa i spadków wciąż nie są rozstrzygnięte i z pewnością emocje przeżywać będziemy do samego końca. Tych pełno było w niedzielę na Kolporter Arenie. Można rzec z - piekła do nieba. Do przerwy to Widzew prowadził 2:0.
Od początku drugiej części gry to kielczanie byli stroną przeważającą. Szybko zdobyli oni kontaktową bramkę, a później wyrównali wynik. Sił i szczęścia wystarczyło jednak tylko na remis.
W I połowie na trybunach pojawiły się okrzyki np. „I liga Korona”. Piłkarze mówili po meczu, że w momencie, kiedy najbardziej potrzebowali wsparcia fanów, ci zawiedli.
- Nie jest to fajne, kiedy od 15. minuty ktoś Ci krzyczy "biegaj albo złaź". Potem nie miałbym odwagi, żeby stanąć i bić brawa, ciesząc się z gola - mówił po meczu Maciej Korzym.
- Nie wiem, czy im się marzy się ta I liga, czy jednak chcą być w Ekstraklasie - wtórował mu Jacek Kiełb.
W następnej kolejce Korona zmierzy się z Zagłębiem Lubin. Podopieczni Oresta Lenczyka ulegli ostatnio Śląskowi Wrocław 0:1.
Kolejny mecz w Kielcach w niedzielę 11 maja. Przeciwnikiem Żółto-czerwonych będzie Podbeskidzie Bielsko-Biała.











Napisz komentarz
Komentarze